Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/42

Ta strona została przepisana.

stali się do statku, nakazując przenieść na pokład swoje pakunki.
W tej chwili po raz trzeci i ostatni rozległ się dźwięk dzwonu, wzywający opóźnionych. Poczem maszynista zasiadł tuż przy maszynie, poruszyły się tryby kół to naprzód to w tył, podnosząc ogromna massę żółtawej wody, rozległa się piszczałka, zdjęto mostek, odczepiono liny przytrzymujące statek i Columbia popłynęła szybko.
W połączonem królestwie podróżni nie mogą zgoła narzekać, ponieważ towarzystwa wszędzie przygotowały statki do ich rozporządzenia. Nie znajdzie się ani jeden pas wody, ani najmniejsze jeziorko, ani żadna zatoka, w którejby codziennie nie przesuwały się eleganckie parowce. Nic dziwnego, że na rzece Clyde liczba tych jest bardzo znaczna. Nawet wzdłuż Broomielaw Street, na stacyi Steam-boat Quay, widzieć się dają w wielkiej liczbie statki parowe z bębnami czyli kołami pomalowanemi na rozmaite kolory, poczynając od cynobru a kończąc na złocie, buchające dymem, i zawsze gotowe do wypłynięcia w rozmaitych kierunkach.
Columbia nie była wyjątkiem od ogólnej reguły. Statek to bardzo długi, na przodzie bardzo wysmukły, bardzo dzielny na swej linii wodnej, zaopatrzony w olbrzymią maszynę o szerokiej średnicy, odznaczał się nadzwyczajną szybkością. Co do wnętrza, salony urządzone z możliwym komfortem jak nie mniej i sala jadalna; na po-