Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/50

Ta strona została przepisana.

— Godzina? Jaka godzina moi wujowie?
— Godzina śniadania, rzekł brat Sam.
— Chodźmy więc, odpowiedziała miss Campbell.


V.
Ze statku na statek.

Po śniadaniu składającem się w połowie z potraw na zimno, a w połowie gorących, jednem słowem po wybornem śniadaniu na sposób angielski, spożytem w „dining room“ Columbii, miss Campbell i bracia Melvill powrócili na pokład.
Helena nie mogła powstrzymać się od krzyku przerażenia, gdy nareszcie zajęli miejsce pod werandą:
— A mój horyzont? zapytała.
Rzeczywiście widnokrąg jakby znikł od kilku chwil zupełnie. Statek zwróciwszy się ku przylądkowi północnemu nagle znalazł się na przesmyku pomiędzy Kyles of Bute.
— To bardzo niedobrze, wuju Sam, rzekła miss Campbell, mocno zadąsana.
— Ależ moja droga córko...
— Będę o tem pamiętała wuju Sib...
Obaj bracia nie mogli na razie zdobyć się na odpowiedź a nareszcie nie można było takowej