Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/57

Ta strona została przepisana.

powierzchnią morza i marszczył fale prawie lipkie, tak były spokojne i nieruchome po przejściu okrętu.
— Zkąd pochodzi ten hałas? zapytała miss Campbell zwracając się do swych wujów.
Bracia Melvill byli tem niezmiernie zakłopotani, bo nie pojmowali wcale jakie to hałasy mogły wychodzić z miejsca oddalonego o jakie trzy mile.
Miss Campbell zatem zwróciła się do kapitana Glengarry przechadzającego się poważnie po wzniesieniu, pytając się co znaczyły te huki i wznoszenie na morzu.
— Zwykłe zjawisko, odparł kapitan. To co pani słyszysz jest hukiem wychodzącym z odmętów Corryvrekan.
— Ależ pogoda przepyszna, rzekła znowu miss Campbell, zaledwie daje się uczuwać lekki wietrzyk.
— Zjawisko to nie zależy wcale od pogody lub niepogody, odpowiedział kapitan. Jest to skutek przybierającego morza, które wypływając z Jura-Sund, nie znajduje innego wyjścia jak miedzy dwoma wyspami Jura i Scarba. Fale toczą się z niesłychaną szybkością i wielkie niebezpieczeństwo grozi tam małym, lekkim statkom.
Odmęt Corryvrekan ma tutaj straszliwą opinię i należy do najciekawszych miejsc na archipelagu Hebrydów. Możnaby go porównać do kaskady na rzece Sein, utworzonej ze zwężenia się morza pomiędzy traktem tego imienia a Trepassés,