Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/65

Ta strona została przepisana.

— Nie ma słońca! odpowiedział brat Sam.
— Ani promienia! dodał brat Sib.
Już było bardzo późno. Tarcza słoneczna, która zwolna znikała po za horyzontem morza, świeciła zielonemi promieniami w przestrzeni nieba czysta jak łza. Ale w tym właśnie momencie myśl miss Campbell była gdzieindziej, i tym sposobem utraciła sposobność ujrzenia zjawiska, które zapewne nie tak prędko zdarzy się jej widzieć.
— Jaka szkoda szepnęła, ale mówiła to bez wielkiego żalu, przypomniawszy sobie to, co niedawno zaszło.
Tymczasem Glengarry czyniła ewolucye aby wydobyć się z odmętów Corryvrekan i skierować się na drogę ku północy. W tej chwili stary marynarz, uściskawszy rękę młodego towarzysza powrócił do szalupy i rozwinął żagle ku wyspie Jura.
Co się tyczy młodzieńca, ten usiadł na burcie okrętu i powiększył liczbę turystów Glengarry żeglującego ku Oban.
Okręt pozostawiony na boku wyspy Shuna i Luing, gdzie się znajdowały bogate cegielnie margrabiego Breadalbana, przesunął się około wyspy Seil, która leżała na granicach Szkocyi, wszedł wkrótce do zatoki Loru, popłynął między wyspą wulkaniczną Kerrera i granicą i nareszcie dobrym już zmrokiem zarzucił kotwicę w porcie Oban.