Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/87

Ta strona została przepisana.

bridge-Parsontownu, nie były zdolne przeniknąć ich. Jedynie tylko promienie słoneczne posiadały tę siłę, przy zachodzie wszakże, linia horyzontu morza przedstawiała cudne barwy. Nie podobna przecież było aby zielony promień przebłysnął dla oczów widza.
Miss Campbell, w swych marzeniach, uniesiona wzburzona imaginacyą, nieco fantastyczna, połączyła wypadki odmętu Corryvrekan z zielonym promieniem. Co jest pewnem że ani jedne ani drugi nie powtórzyły się. Pierwsze okrywała tajemniczość, drugi wyziewy wodne.
Bracia Melvill, doradzając jej cierpliwość, wybrali się bardzo niewłaściwie. Miss Campbell nie wahała się uczynić ich odpowiedzialnymi za zamięszania w atmosferze. Oni też z pewnym oburzeniem badali barometr przywieziony z Helensbourgh, którego wskazówka wcale nie posuwała się. Byliby zaofiarowali własną tabakierkę, byle niebo pozbyło się chmur.
Co zaś do uczonego Ursiclos, pewnego dnia z powodu zachmurzonego nieba śmiał wypowiedzieć zdanie, iż to było bardzo naturalnem. O mało nawet w obecności miss Campbell nie rozpoczął lekcyi fizyki. Mówił o chmurach w ogólności, o ich ruchu mającym związek z obniżeniem się temperatury, o obłokach przeradzających się w wydęcia, o ich naukowym podziele na nimbus, stratus, cumulus, cyrrus! Nie potrzeba dodawać, że to był świeży jego nabytek naukowy.