się obie aleją piasczystą prowadzącą do Oban.
Tego wieczoru słońce zaszło, jakby osłonięte piasczystem, ziarnistem światłem, i osłoną tak lekką i delikatną jak mgła.
Miss Campbell powróciła tedy do hotelu, zjadła z apetytem obiad przygotowany przez braci Melvill i po krótkim spacerze, udała się do swego pokoju.
Bracia Melvill, mówiąc prawdę, nie tylko liczyli dni, ale nawet i godziny. Nie szło im bowiem tak jak oni chcieli. Najwyraźniejsze znudzenie siostrzenicy, ta nieustanna potrzeba samotności, chłodne obejście się z panem Aristobulus Ursiclos, który też równie nie wiele się nią zajmował, wszystko to czyniło pobyt w Oban wielce nieprzyjemnym. Nie wiedzieli w jaki sposób ożywić monotonność życia. Nadaremnie wyczekiwali na zmianę powietrza. Skoroby życzeniu miss Campbell stało się zadosyć, niezawodnie byłaby przystępniejszą.
Miss Campbell tak była czemś głęboko zamyślona, że zapominała nawet witać ich we dnie i wieczorem.
Tymczasem barometr wbrew życzeniom za-