Ursiclos, jestem niezmiernie szczęśliwy, że zostałem pani pomocnikiem, a jeżeli pani pozwolisz, wytłumaczę pani teoryą uderzania...
— Panie Ursiclos, trzeba przedewszystkiem wygrać, odpowiedziała widocznie zniechęcona Helena.
— Wygrać?
— A właściwie przegrać, dodała Helena. Byliby niepocieszeni, gdybyśmy ich pobili.
— Jednakże... pozwól pani... rzekł Aristobulus Ursiclos. Grę tę znam jako geometra z profesyi i szczycę się tem. Obrachowałem doskonale kombinacyą rzutów, ważność zboczeń i mam pewną w tem wprawę...
— Ja o niczem zgoła nie myślę, jedynie chciałabym sprawić przyjemność moim przeciwnikom. Zresztą są oni bardzo silni w tej grze, uprzedzam pana, i wątpię, czy umiejętność pańska wystarczy w obec ich niezwykłej biegłości.
— Zobaczymy zaraz, szepnął Aristobulus Ursiclos, ponieważ żadne względy nie mogły go nakłonić do zrzeczenia się walki na seryo... nawet chęć przypodobania się miss Campbell.
Tymczasem chłopiec do usługi przyniósł skrzynię, w której znajdowały się buławy, marki, kółka, kule i inne potrzebne przyrządy.
Koła w liczbie dziewięciu, zostały ułożone na małej tafli w kształcie trapezu, a nadto po obu stronach sterczały osie owych kół.
Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/99
Ta strona została przepisana.