Załoga rzuciła się do tratwy, na której jednak dla braku pokładu nie można szukać ratunku.
Trudno opisać wszystkie myśli, które przebiegły przez moją głowę, trudno wypowiedzieć to chwilowe jasnowidzenie, w którem ujrzałem całe życie moje!
Zdawało się, że całe moje istnienie zamknęło się w tej ostatniej chwili! Czułem usuwające się wraz ze mną deski okrętu! Ujrzałem wznoszącą się wodę, jak gdyby ocean rósł pode mną!
Kilku majtków z rozpaczliwym krzykiem schroniło się na maszty. Chciałem iść za ich przykładem.
Czyjaś ręka mnie zatrzymała. To p. Letourneur z oczami pełnemi łez wskazał mi swojego syna.
— Tak — zawołałem, ściskając go konwulsyjnie za rękę. — We dwóch ocalimy go.
Zanim zdążyłem to powiedzieć, Kurtis pochwycił Andrzeja, unosząc go ku bocianiemu gniazdu, a »Chancellor« zwykle dotąd szybko popychany wiatrem, zatrzymał się nagle. Uczuliśmy silne wstrząśnienie.
Okręt pogrążył się w morze! Woda zalewa mi kolana. Instynktownie chwytam za jakąś linę... Raptem jednak pogrążanie wstrzymało się i »Chancellor«, którego pokład za-
Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/119
Ta strona została przepisana.