7 grudnia (dalszy ciąg). Pierwszego dnia nic nowego nie zaszło. Dziś rano, o ósmej godzinie, kapitan Kurtis zwołał pasażerów i załogę.
— Moi przyjaciele — rzekł — proszę uważać na to, co powiem. Na tej tratwie ja wydaję rozkazy, tak samo jak na pokładzie »Chancellora«. Liczę więc na nieograniczone posłuszeństwo. Myślmy tylko o ratunku, trzymajmy się razem, a Bóg nam dopomoże.
Słowa te były dobrze przyjęte przez wszystkich.
Wietrzyk, powiewający w tej chwili, którego kierunek kapitan oznaczył za pomocą busoli, pcha nas z północy.
Jest to bardzo szczęśliwa dla nas okoliczność. Trzeba z niej spiesznie korzystać i dążyć ku lądowi Ameryki.
Daoulas ustawił maszt na podstawie poprzednio już przygotowanej i przymocował go dwoma podporami mocno przytwierdzonemi.
Żagle rozciągnięto, przybito, opatrzono linami i statek zaczął się szybko posuwać, gnany siłą wiatru.
Zaledwie spełniono to zadanie, cieśla wziął
Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/141
Ta strona została przepisana.
XXXI.