się do urządzenia steru, przy pomocy którego możnaby kierować tratwą. Kurtis i Falsten udzielili mu rad swoich. Po dwugodzinnej pracy umieszczono z tylu tratwy coś w rodzaju rudla, bardzo podobnego do używanych przez Malajczyków. W czasie tej roboty Kurtis robił obserwacye, niezbędne dla dokładnego oznaczenia szerokości i długości geograficznej. W samo południe oznaczył wysokość słońca. Otrzymany punkt wskazał:
15°7′ szerokości północnej,
49°35′ długości wschodniej od Greenwich.
Punkt ten oznaczony na planie wskazał, że znajdujemy się w odległości 650 mil na północ od Paramaribo, to jest od części kontynentu amerykańskiego, która stanowi wybrzeże Guyany holenderskiej.
Nawet przy pomocy sprzyjającego wiatru nie możemy się spodziewać zrobić więcej nad 10–12 mil dziennie na tratwie, która pod wiatr wcale płynąć nie może. Tak więc podróż nasza w najszczęśliwszych warunkach wymaga dwóch miesięcy czasu, wyjąwszy przypadku, bardzo mało prawdopodobnego, gdybyśmy napotkali okręt. Atlantyk jednakże daleko rzadziej odwiedzany bywa z tej strony, aniżeli z północy lub z południa. Oprócz tego jeśli wiatr się zmieni i pchnie nas na wschód, to już nie dwa miesiące, ale cztery lub sześć
Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/142
Ta strona została przepisana.