Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/154

Ta strona została przepisana.

— Cóż więcej?
— Żądamy, aby nam codziennie dawano porcyę jak dotychczas.
— Nie!
— Jak pan mówi?
— Mówię, że nie.
Majtek popatrzył na Kurtisa i złowrogi uśmiech przemknął się po jego twarzy. Chwilę zawahał się, jakby nie wiedząc, czy ma nalegać lub nie, ale powstrzymał się i odszedł do towarzyszy, powtarzając im po cichu rezultat rozmowy.
Przyszłość pokaże, czy Kurtis dobrze zrobił, odmawiając tak stanowczo?
Kiedy zacząłem z nim o tem mówić, rzekł:
— Wódki im dać, wolę ją wylać w morze.





XXXIV.

21 grudnia. Wypadek wyżej opisany pozostał bez następstw, przynajmniej na dziś. Po upływie kilku godzin ryby znów się ukazały i nałapaliśmy ich bardzo wiele. Napełniono niemi próżną baryłkę i ten przybytek żywności pozwala mieć nadzieję, że przynajmniej głód nam nie dokuczy.
Wieczór nadszedł, nie przynosząc nam