Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/188

Ta strona została przepisana.

Dziś 7 stycznia, o wpół do 8-ej wieczorem, porucznik Walter skonał na moich rękach.
Starania panny Herbey i moje nic nie pomogły. Pozostało nas czternaście osób.
Na kilka chwil przed śmiercią Walter dziękował pannie Herbey i mnie za opiekę, którą otaczaliśmy go. I niedosłyszalnym prawie głosem rzekł, upuszczając list, trzymany w drżących rękach.
— Panie... ten list... to od mojej matki... brak mi sił... To ostatni list od niej... pisała do mnie: »czekam na ciebie moje dziecko, chciałabym się z tobą zobaczyć«. Nie, matko,: ty już mnie nie ujrzysz więcej... Panie... ten list... połóż go na moich ustach... tutaj... tutaj... chcę umrzeć, całując go... moja matko... mój Boże!...
Włożyłem w zimną już rękę Waltera list i przykryłem nim usta umierającego. Na chwilę wzrok jego się ożywił i słyszeliśmy jak usta konającego ucałowały matczyne pismo.
Dusza jego uleciała!... Niech Bóg ją ma w swojej świętej opiece.





XLI.

8 stycznia. Całą noc czuwałem nad zwłokami, a p. Herbey modliła się za duszę zmarłego.