Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/197

Ta strona została przepisana.
XLIII.

Od 11 do 14 stycznia. W nocy Owen umarł wśród gwałtownych ataków mózgowych. Widocznie baryłka kiedyś zawierała koperwas. Nie pytamy się, przez jaką fatalność napełniono ją wodą, dlaczego zabraliśmy ją na tratwę, czemu w czasie burzy ta beczka raczej nie pękła, dość, że nie mamy już wody!
Ciało Owena natychmiast wrzucono w morze, albowiem uległo w jednej chwili rozkładowi tak, że bosman nie mógł zrobić z niego przynęty. Zbrodniarz ten nawet śmiercią swoją nam nie dopomógł. Każdy z nas wie doskonale, w jakiem jesteśmy położeniu, ale nikt nic nie mówi. Bo i o czem zresztą mówić? Oprócz tego dźwięk głosów ludzkich stał się dla nas nieznośnym. Jesteśmy tak rozdrażnieni, że lepiej zupełnie z sobą nie rozmawiać, bo najmniejsze słowo, gest nawet, już doprowadza nas do wściekłości, trudnej do powstrzymania.
Dwunastego stycznia nie dostaliśmy już więcej wody, ostatnią kroplę wyczerpaliśmy wczoraj. Na niebie niema ani jednej chmurki deszczowej, w cieniu jest do 40 stopni ciepła.
Trzynastego położenie w niczem się nie zmieniło. Woda morska żre mi nogi do ży-