jego przeciwnika, który zaczął chrapać pod uściskiem mojej ręki i wkrótce przestał się poruszać.
Ja zaś, przytrzymując go kolanami na ziemi, zjadłem cały kawałek słoniny.
Potem puściłem Hobbarta i znów pełzając dowlokłem się do swego miejsca na tyle tratwy. Nikt mnie nie widział. Jadłem!
18-go stycznia. W dziwnym niepokoju oczekiwałem dnia. Co powie Hobbart? Zdaje się, że nie ma prawa mnie oskarżyć! Nie, to głupstwo. Gdybym opowiedział wszystko, jak było, gdyby dowiedziano się, że on w najlepsze sobie zajadał, pdczas kiedyśmy marli z głodu, to zostałby zamordowany.
W każdym razie chciałbym, ażeby się już rozwidniło.
Głód w jednej chwili opuścił mię zupełnie, chociaż ten kawałek słoniny, ten ostatni kęsek, jak go nazwał Hobbart, był taki maleńki! Przestałem cierpieć. Sumienie natomiast gryźć mię zaczęło. Dlaczego nie podzieliłem się z moimi towarzyszami? Powinienem był pamiętać o miss Herbey, Andrzeju, p. Letour-