jone wodą morską, które miss Herbey ciągle zmienia. Czuję, że wkrótce umrę.
Dnia 22-go okropna scena. Murzyn Jynxtrop nagle zwaryował i zaczął biegać po tratwie, wyjąc jak pies.
Robert Kurtis napróżno stara się powstrzymać go. Rzuca się, ażeby nas pożreć. Trzeba się bronić przeciw napaściom tego drapieżnego zwierzęcia. Jynxtrop wywija kawałem lewaru, od którego uderzeń trudno się uchronić.
Nagle przez zwrot niespodziany, jak zwykle w atakach mózgowych, wściekłość jego zwróciła się przeciw niemu samemu.
Rozdziera się zębami, paznogciami i rzuca nam krwią w twarz, krzycząc:
— Pijcie! pijcie!
Przez kilka minut wił się w ten sposób, zbliżając ciągle ku przodowi tratwy i wołając:
— Pijcie! pijcie!
Bosman, Falsten i Daoulas rzucili się na przód tratwy, aby pochwycić ciało, na morzu jednak widać już było tylko krwawą plamę, w pośród której potworne rekiny wydzierały sobie wzajemnie okropną pastwę.