Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/33

Ta strona została przepisana.

— Ale! ale! cóż to wyrabialiście dziś po nocy na pokładzie?
Robert Kurtis uważnie popatrzył na mnie, nic nie odpowiadając.
— No tak, dzisiejszej nocy obudził mnie i pana Letourneur hałas jakiś. Co się stało?
— Nic, panie Kazallon, fałszywy ruch sternika skrzywił nagle bieg okrętu, trzeba więc było zwrócić go na dawną drogę i stąd pewien ruch na pokładzie. Złe jednak naprawiono zaraz i »Chancellor« płynie dalej w tym samym kierunku.
Zdaje mi się, że Robert Kurtis, tak zawsze prawdomówny, teraz skłamał przede mną.





VIII.

Od 15 do 18 października. Żegluga trwa ciągle w dawnych warunkach, wiatr dmie północno-wschodni, na okręcie wszystko idzie jak gdyby nic się nie stało.
A jednak »coś jest!« Majtkowie zbierają się po kilku szeptając, za naszem zbliżeniem rozmowa ustaje. Kilka razy pochwyciłem wyraz »klapy«, który uderzył także i pana Letourneur. Dlaczego klapy są ciągle hermetycz-