Bądź co bądź — odległość wyspy od najbliższego lądu, to jest od Gujany, wynosi 800 mil, jak dowodzi oznaczony punkt na planach.
»Chancellor« został więc popchnięty na południe aż do 18 równoleżnika, najprzód przez bezmyślny upór kapitana Huntly, następnie zaś przez huragan, który zmusił nas do ucieczki.
Skutkiem tego »Chancellor« musi przepłynąć 800 mil, ażeby dosięgnąć najbliższego lądu.
Oto jest nasze położenie. Ciężkie bez wątpienia, a jednak wyjaśnione przez Kurtisa nie zdawało nam się groźnem, przynajmniej chwilowo.
Jakież nowe niebezpieczeństwa mogą dorównać tym, które dotąd przebyliśmy, dorównać pożarowi i eksplozyi! Zapominamy o tem, że okręt jest zalany wodą, że ląd daleko, że »Chancellor« może zatonąć w drodze... Umysły są pod wrażeniem przeszłości i z odrobiną nadziei już powraca do nich spokój i ufność.
Robert Kurtis dopełni wszystkiego, co nakazuje zdrowy rozsądek; najprzód zagasi pożar, następnie wyrzuci w morze część ładunku, nie zapominając o pudełku z pikratem, potem zatka dziurę w okręcie i wymknie się z tych skał przy pierwszym przypływie morza.