Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/86

Ta strona została przepisana.
XVIII.

Od 31 października do 5 listopada. Rozpoczęliśmy naszą wędrówkę od opłynięcia naokoło raf, których długość wynosi ćwierć mili. Z sondami w ręku przekonaliśmy się, że brzegi skał są wszędzie prostopadłe. Nadzwyczajnie głęboka woda dookoła skał każe się domyślać, że tylko gwałtowny rzut przy pomocy sił plutonicznych, mógł wysadzić ponad wodę całą tę wysepkę.
Co do natury skał są one bezwątpienia pochodzenia wulkanicznego.
Są to słupy bazaltowe, w porządku rozstawione, których kształt foremny przypomina jakąś olbrzymią krystalizacyę.
Morze zupełnie przeźroczyste przy konturach skał, dozwala widzieć ciekawe połączenia kolumn graniasto-słupowych, na których wyspa jak kopuła się wznosi.
— A to szczególna wysepka — mówi pan Letourneur — powstanie jej musiało nastąpić niedawno.
— Tak ojcze, jest to zupełnie podobne zjawisko, jak powstanie wyspy Julia przy brzegach Sycylii i grupy Santorin na Archipelagu. Natura wyrzuciła tę wysepkę umyślnie dlatego, ażeby »Chancellor« mógł o nią rozbić się.