nego wiązania spodu. Uderzenie nastąpiło z nadzwyczajną gwałtownością z powodu wzburzonego morza i ciężkiego obładowania statku.
Dziwić się nawet należy, że pudło okrętu nie pękło od razu w wielu miejscach. Po wydobyciu dopiero ładunku, cieśla będzie mógł osądzić, o ile uszkodzenie da się tymczasowo naprawić. Całych dwóch dni jednak potrzeba na to, ażeby dostać się na dno »Chancellora« i wydobyć paki bawełny niespalonej. Przez ten czas Robert Kurtis i załoga nie tracą ani jednej chwili i spora część pracy jest już wykonaną.
Podniesiono więc złamany przy utknięciu, następnie zaś schwytany maszt tylny. Pozostały pień cieśla Daoulas zafugował i obie części złamane spojono silnem okuciem z żelaza. Kurtis odbył przegląd całej naprawy okrętu; żagle, liny na nowo umocowano, bocianie gniazdo przyprowadzono do porządku tak, że będziemy mogli puścić się na morze z zupełnem bezpieczeństwem. Na kończynach okrętu wiele pozostało do roboty, albowiem pożar silnie uszkodził koszary i werendę. Trzeba to wszystko przyprowadzić do poprzedniego stanu, co wymaga wiele czasu i starań. Czasu nam nie brak zupełnie, starań także
Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/95
Ta strona została przepisana.