nie szczędzimy, robota więc szybko postępuje i powrócimy nareszcie do naszych kajut.
Ósmego dopiero przystąpiono do zupełnego wyładowania »Chancellora«. Paki bawełny zalane wodą i po większej części zniszczone, są tak ciężkie, że musieliśmy dopomagać załodze przy wyciąganiu każdej sztuki za pomocą ustawionych umyślnie bloków. Każdą z tych pak osobno przewieźliśmy na łódce i wyrzucili na skały.
Po usunięciu w ten sposób pierwszej warstwy należało wziąć się do wyciągnięcia wody napełniającej spód, a stąd wypłynęła konieczność zatkania jak najszczelniej otworu, wybitego przez skały w pudle okrętu. Trudna to praca, a jednak majtek Flaypol i bosman wywiązali się z niej z gorliwością godną pochwały. Potrafili oni, zanurzając się w czasie odpływu morza aż do samego dna okrętu, zakryć dziurę kawałem blachy miedzianej. Z obawy jednak, że blacha nie zdoła wytrzymać zewnętrznego parcia, kiedy pompy obniżą poziom wody, napełniającej okręt, Robert Kurtis spróbował wzmocnić opór naładowaniem skrzyń bawełny na przedziurawione deski. Materyału nie zabrakło, wkrótce więc wnętrze »Chancellora« wyratowano ciężkiemi i nieprzesiąkającemi pakami, przy których
Strona:Juliusz Verne - Przygody na okręcie Chancellor.djvu/96
Ta strona została przepisana.