Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/128

Ta strona została przepisana.

steru Karrym, powróciła z dalekiej wycieczki na morze.
Indjanin wracał sam, pozostawiwszy Rodesa w Punta Arenas.
Na zapytanie pani Rodes, niespokojnej o męża, gdzie tenże pozostał i w jakim interesie, odpowiedział tylko, że zostawił go w dobrem zdrowiu.
Kaw-dier zaś dodał, że nieobecność pana Rodesa potrwa jeszcze czas dłuższy.
Karro po dłuższej nieobecności swojej zastał takie zmiany w kolonji, że nie mógł wyjść z podziwu. Zdawało mu się, że śni, że patrzy na złudę, a nie rzeczywistość.
W kilka dni po przybyciu Karra, który był uszczęśliwiony, że zdrowie Halga z dniem każdym się poprawia, przypłynęły dwa okręty z Buenos-Ayres, przywożąc najrozmaitsze towary, wiktuały, nasiona zbóż, jarzyn i różnych ogrodowizn, oprócz tego bydło, owce, konie, a nawet psy owczarskie.
Prócz tego dwustu ludzi, przeważnie rzemieślników, wysiadło na ląd wraz ze wszystkiemi narzędziami rzemieślniczemi, powiększając pożytecznie ludność wyspy i stronników Kaw-diera.
Byli to wychodźcy, których za staraniem Rodesa rząd argentyński skierował w te strony.
Na widok bogactw, które z sobą przywieźli, radość wyspiarzy nie miała granic.