Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/40

Ta strona została przepisana.

— Stać!... ani kroku dalej! — rozległ się nagle rozkazujący głos Kaw-diera.
Tłum się zatrzymał.
Właściciel okrętu chwiejnym krokiem postąpił ku zrozpaczonym, tłómacząc, że szalupa nie pomieści wszystkich, że przepełniona, zginie w falach oceanu.
I słowa swoje popierając czynem, ustawił dwudziestu majtków, aby nie dopuszczali oszalałego tłumu na tył okrętu.
Pomimo strzaskanego głównego masztu, okręt unoszony prądem oceanu, płynął teraz szybko w kierunku wyspy Hoste. Można powiedzieć, że był na łasce wichru i burzy, uciszającej się nieco.
Około godziny pierwszej po północy rozległ się znów ogłuszający trzask, okręt zatrząsł się w swych posadach i nagle stanął, osiadając na skałach podwodnych, przy wschodnim brzegu wyspy Hoste.
Teraz już nie mogła go poruszyć żadna siła.



V. Rozbitki.

Na dwa tygodnie przed tą katastrofą, której ofiarą padł «Jonatan,» miasto San-Francisko w Kalifornji żegnało go uroczyście. Miał on na czele