Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/138

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wyziewy te prawdopodobnie wydobywają się z oceanu, rzekł doktór.
— Masz słuszność, tam musi być morze, powiedział kapitan.
— A zatem do sań i maszerujmy do nowego oceanu!
Powrócono więc do sań, zwinięto obóz i za chwilę ruszono w drogę.
Po trzygodzinnym pochodzie, podróżni zatrzymali się na wybrzeżu morskiem.
— Morze! morze! zawołali wszyscy jednogłośnie.
— Morze wolne od lodów! dodał Hatteras.
Była wtedy godzina 10 rano.
Hatteras polecił spuścić szalupę na morze i przenieść na nią ładunek sań, które wraz z zaprzęgiem miały być również zabrane.
O godzinie 5 prace te ukończono i szalupa kołysała sią w zatoce.
Przystań, w której stała umocowana szalupa, nazwano przystanią Altamonta.
Według obliczeń doktora, przystań ta znajdowała się o trzy stopnie od bieguna północnego.
Od zatoki Wiktorja, podróżni przebyli przeszło 200 mil.