Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/154

Ta strona została uwierzytelniona.

Odważni ci ludzie byli tak uszczęśliwieni z odnalezienia swego kapitana, że oczy ich zaszły łzami.
Doktór zbadawszy stan kapitana, doszedł do wniosku że był on tylko silnie potłuczony, rany zaś jego nie były groźne.
Odważnemu żeglarzowi udało się dzięki swej energii uczepić się skały i wedrzeć się na nią. Tu, owinąwszy się banderą, stracił przytomność. Odzyskał ją dopiero wówczas gdy usłyszał szczekanie Duka.
Po udzieleniu pierwszej pomocy, Hatteras mógł powstać i, oparłszy się o doktora, powrócił do szalupy.
— Biegun! biegun północny! powtarzał wciąż przez drogę.
Hatteras był pod wpływem wielkiego wzburzenia, doktór starał się go uspokoić, ale mu się to nie udawało.
Widocznie potrzebował on wypoczynku, zaczęto więc szukać miejsca, gdzieby można urządzić schronienie.
Altamont wynalazł niebawem grotę wśród skał; Johnson i Bell znieśli tam zapasy żywności i puścili na wolność psy grenlandzkie.
Około godziny 11 jedzenie było przygotowane. Zanim jeszcze przystąpiono do posiłku Hatteras domagał się, aby zdjęto położenie wyspy, chciał bowiem dokładnie wiedzieć, gdzie się znajduje.