Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/186

Ta strona została skorygowana.
— 186 —

Lecz nie, oni używali krzemienia, którym rozniecali iskry. Te zapalały puch owocu, posiadającego własności hubki i bardzo pospolitego w lasach afrykańskich.
Wagddisowie oprócz mięsa żywili się korzonkami i owocami, których w tej stronie była wielka obfitość; dostarczała ich „akacja adansonja“, zwana chlebem małpim, drzewo „karilla“, którego owoce zawierają substancję tłustą, mogącą zastąpić masło i jagody, smaku nieco mdławego, zamknięte w pochwie, długiej na dwie stopy.
Oprócz tego mieli jeszcze banany, figi, tamaryszki i owoce drzewa mangowego. Umieli wyszukiwać miód i podbierać pszczoły leśne. Za pomocą miodu i soku różnych roślin, a mianowicie luteksu, pomieszanego z wodą rzeczną, przyrządzali napój, posiadający własności alkoholiczne.
W pobliżu wioski Ngala płynęła niewielka rzeka, w której poławiały się te same ryby, co w rzece Johansen. Lecz czy ta rzeka była spławną, lub czy Wagddisowie mieli łódki, podróżni nasi nie mogli się o tym przekonać. Rzeczkę widać było z końca wioski, przeciwległego od mieszkania królewskiego. Łożysko jej było szerokie na trzydzieści lub czterdzieści stóp; w pewnym oddaleniu od wioski fale rzekł ginęły pod osłoną olbrzymich drzew, których pnie wężowemi sploty owijały pnącze.
Jan Cort zauważył, że Wagddisowie nie znają jarzyn i zbóż, że nie potrafią uprawiać ani prosa, ani ryżu, tak, jak inne ludy Afryki środkowej.