Oprócz tych krwiożerczych instynktów, mają skłonność do grabieży i rabunku. W tym celu przebiegają dalekie przestrzenie, czatują na karawany, napadają na nie, rabują i zabijają. Wprawdzie nie są oni tak uzbrojeni, jak handlarze i podróżni, lecz zwyciężają przewagą liczebną. Przewodniczący karawanie wie o tym, to też unika drogi, któraby go zawiodła pomiędzy wsie takie jak Ngombe, Dara, Kalaka, Taimo i wiele innych, znajdujących się pomiędzy rzekami Aukadepe i Bahar-el-Abiad, dokąd misjonarze jeszcze nie dotarli. Gdzie mogą, ocalają oni biedne istotki od śmierci i wychowują je pod dobroczynnym wpływem cywilizacji chrześcijańskiej.
Dotychczas, przez cały czas wyprawy, Urdaks szczęśliwie unikał spotkania z krajowcami. Kamis zręcznie omijał niebezpieczne okolice. Była więc nadzieja, że i powrót odbędzie się w warunkach równie szczęśliwych. Jeśliby tylko podróżni nasi okrążyli ten las ze strony zachodniej, dostaliby się na prawy brzeg rzeki Ubangi, i postępując z jej biegiem, doszliby do jej ujścia, gdyż wpada ona do rzeki Kongo z prawej strony. Na pobrzeżu Ubangi można już napotkać handlarzy i misjonarzy, a wtedy, mniej już się należało obawiać pokoleń koczujących, które Europejczycy odpychają zwolna do dalekich okolic Darfuru.
Obecnie, zaledwie kilka dni drogi oddzielało ich od rzeki, lecz kto wie, czy tymczasem nie
Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/26
Ta strona została skorygowana.
— 26 —