spostrzegli Langa obok siebie. Nic nie mówiąc, chłopiec wyszedł za niemi z obozu.
— Dlaczego poszedłeś za nami, mały? — zawołał Kamis.
— Lango — zapytał Maks Huber — dlaczego nie zostałeś w obozie?
— Powracaj natychmiast — rozkazał Kamis.
— O! panie Maks — szepnął Lango — ja z panem... ja z panem...
— Przecież w obozie został twój przyjaciel Jan...
— Tak, ale mój przyjaciel Maks idzie tu...
— Nie potrzebujemy cię — rzekł Kamis szorstko.
— Daj mu pokój... niech już idzie, skoro się wybrał — rzekł Maks Huber. — Przeszkadzać nam nie będzie z pewnością, a może jego oczy, bystre jak u dzikiego kota, odkryją w ciemnościach to, czego my byśmy nie dostrzegli.
— Tak... ja będę patrzał, ja wszystko zobaczę — upewniał chłopiec.
— No, to dobrze! Chodźże obok mnie i — dobrze otwieraj oczy — rzekł Maks Huber łagodnie.
W kwadrans później znajdowali się już o kilometr odległości od obozu, kierując się w stronę południową. Ta sama odległość dzieliła ich od lasu.
Ognie błyskały ciągle pomiędzy gęstwiną drzew i w miarę, jak się ku nim zbliżano, rzucały coraz jaskrawsze blaski. Ale pomimo, że Kamis miał
Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/30
Ta strona została skorygowana.
— 30 —