Tam to właśnie Maks Huber i Jan Cort poznali się przed pięciu, czy sześciu laty i połączyli węzłem serdecznej przyjaźni.
Rodziny ich prowadziły interesy na wielką skalę z faktorją amerykańską w Glass, a obydwaj młodzi ludzie zajmowali w faktorji znaczne posady. Domy handlowe w Glass dorabiały się majątku, handlując kością słoniową, oliwą, winem palmowym, orzechami i jagodami z Kaffa, które wysyłano na targi Europy i Ameryki.
Przed trzema miesiącami Maks Huber i Jan Cort postanowili zwiedzić tę część Afryki, która się rozciąga na wschód od francuskiej prowincji Kongo i od Kamerunu. Byli oni znakomitemi myśliwemi, przyłączyli się więc do karawany wyruszającej z Libreville właśnie w te okolice, gdzie napotyka się mnóstwo słoni, to jest po za Bahiar i Abiad, aż do granic Baghirmi i Darfuru. Znali oni dobrze przywódcę tej karawany, Portugalczyka Urdaksa, rodem z Loango, który miał opinję kupca zręcznego i szczęśliwego.
Urdaks należał do tego stowarzyszenia myśliwych, polujących na słonie, które Stanley napotkał w Ipoto, pomiędzy rokiem 1887 a 1889, a wtedy, gdy powracali do północnej części Konga. Ale Portugalczyk nie miał tak złej opinji, jak jego współziomkowie, którzy po większej części, pod pozorem polowania na słonie, napadają na ludzi, i którzy, jak twierdzi nieustraszony badacz południowej Afryki, maczają nieraz dłonie we krwi ludzkiej.
Strona:Juliusz Verne - W puszczach Afryki.djvu/56
Ta strona została skorygowana.
— 56 —