Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/126

Ta strona została skorygowana.

ku życia otrzymywali przytułek w barakach, w Camdless-Bay.
W jednej chwili zapanowała głęboka cisza. Na znak Jamesa Burbanka, pan Perry i dozorcy kazali się zbliżyć murzynom, żeby wszyscy mogli usłyszeć, co im zostanie obwieszczone.
James Burbank zabrał głos:
— Moi przyjaciele, — rzekł, — jak wiecie, zadawniona i niestety aż nazbyt krwawa wojna domowa jątrzy ludność Stanów-Zjednoczonych.
Rzeczywistą pobudką tej wojny była kwestya niewolnictwa. Południe, uwzględniając tylko to, w czem mylnie upatruje korzyść dla siebie, chciało utrzymywać je nadal; Północ zaś, w imię ludzkości, pragnęła je znieść w Ameryce. Bóg pobłogosławił obrońcom słusznej sprawy i zwycięztwo nieraz już stanęło po stronie walczących za wyzwolenie całej rasy ludzkiej. Jest-to powszechnie wiadome, że wierny memu pochodzeniu, zawsze podzielałem ideje Północy, niemogąc jednak wprowadzić ich w czyn. Niespodzianie, pewne okoliczności pozwoliły mi iść za głosem przekonań, posłuchajcie zatem, co wam powiem w imieniu mojej rodziny.
Ogólne wzruszenie objawiło się głuchym szmerem, który ucichł, prawie natychmiast. Wtedy Burbank, donośnym głosem, złożył następującą deklaracyą:
— Od dziś, dnia 28 lutego 1862 roku, niewolnicy z mojej płantacyi są uwolnieni od wszelkiej słu-