Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/164

Ta strona została skorygowana.

ce, wypróbowanej wierności, udzieli mu informacyi, po wysłuchaniu których, będzie James Burbank wiedział co mu wypada uczynić, dla bezpieczeństwa swych towarzyszy.
W tej chwili, na zewnątrzdało się słyszeć dwanaście wystrzałów. Nie było czasu do stracenia.
— Co masz do powiedzenia od pana Harvey? — zapytał James Burbank.
— Przedewszystkiem to, że uzbrojony oddział, który przepłynął rzekę, w celu napadnięcia na Camdless-Bay, wynosi od 1,400, do 1,500 ludzi.
— Miarkowałem, że ich jest tylu.
— Wiadomo, że Texara niema już od 24-ch godzin w Jacksonville.
— Pewnie się pod tem ukrywa jaka nowa intryga, — rzekł James Burbank.
— Pan Harvey jest także tego zdania. Zresztą, Texar nie potrzebuje być tam, ażeby wykonano jego rozkaz rozproszenia wyzwoleńców.
— Mają ich rozproszyć!... — zawołał James Burbank, rozproszyć za pomocą pożaru i grabieży!...
— Dlatego też pan Harvey sądzi, że póki czas, powinien pan, dla bezpieczeństwa, usunąć swoję rodzinę z Castle-House...
— Castle-House może się bronić i pozostaniemy tu, dopóki się tylko da! — odrzekł James Burbank. Nie zaszło nic nowego w Jacksonville?
— Nie, panie Burbank.