— Mógłbym tam potajemnie zaprowadzić państwa, z tym warunkiem, żebyśmy natychmiast opuścili Castle-House, dopóki to jest możliwe...
— Wdzięczny jestem panu Harvey i tobie, mój przyjacielu, ale jeszcze nie przyszło do takiej ostateczności.
— To zależy od woli pańskiej — odrzekł John Bruce, w każdym razie, zostanę tu na wypadek, gdyby pan potrzebował moich usług.
Rozpoczęty w tej chwili atak, pochłonął całą uwagę Burbanka.
Nagle rozległy się gwałtowne wystrzały, jakkolwiek nie było jeszcze widać napastników, ukrytych za pierwszemi drzewami. Grad kul padał na palisadę, nie przynosząc jej, co prawda, wielkiej szkody. Na nieszczęście, James Burbank i jego towarzysze słabo je odpierali, mając tylko 40 fuzyj do rozporządzenia. Jednakże dzięki lepszej pozycyi, dawali oni pewniejsze strzały, aniżeli milicyanci, stojący na czele kolumny. Dla tego wielu nieprzyjaciół otrzymało rany.
Ta potyczka z oddalenia trwała blizko pół godziny, a wygrana przechylała się na stronę ludności z Camdless-Bay. Naraz napastnicy rzucili się na mur, opasujący zamek, żeby go wziąć szturmem. Chcąc przypuścić atak na kilku punktach jednocześnie, zaopatrzyli się w deski i tarcice, wzięte z warsztatów plantacyjnych, obecnie oddanych na pastwę ognia.
Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/166
Ta strona została skorygowana.