rydy południowej. Kraj nie miał już przeto powodu lękać się tych dzikich tubylców.
Łatwo więc zrozumieć, że siedziby kolonistów były budowane w taki sposób, żeby mogły wytrzymać niespodzianą napaść Indyan i stawić im opór, zanim, przybędą oddziały ochotników zebrane w miastach lub wioskach sąsiednich. Tak samo miała się rzecz z zamkiem Castle-House.
Dwór wznosił się na małem wzgórzu, w ogrodzonym parku półkoliście trzyakrowym, który rozciągał się ku brzegom rzeki St. John. Fosa dosyć głęboka otaczała park, zasłonięty wysoką palisadą, do którego dawał przystęp jeden tylko most rzucony przez wodę w tyle pagórka, gęste grupy pięknych drzew spuszczały się po zboczach parku, stanowiąc dla domu szeroką ramę z zieleni.
Cienista aleja bambusowa, której pnie krzyżowały się łukowato, tworzyła długi szpaler ciągnący się od debarkaderu małego portu Kamdless-Bay, aż do pierwszych trawników. W środku, na całej przestrzeni wolnej pomiędzy drzewami rozścielały się zieleniejące gazony, przerzynane szerokiemi ścieżkami obramowanemi białą baryerą, w końcu których znajdował się plac wysypany piaskiem pod główną fasadą zamku Castle-House.
Ten zamek, dosyć nieregularnie narysowany, zbudowany był z fantazyą w całości i w szczegółach.
Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/38
Ta strona została skorygowana.