Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 01.djvu/71

Ta strona została skorygowana.

Za palisadą, oko odkrywało nakoniec, pod kępą drzew, geometryczne linie tej forteczki, a raczej reduty obserwacyjnej, która mogła pomieścić zaledwie oddział złożony z dwudziestu ludzi. W drewnianych jej murach znajdowały się strzelnice i dachy, które pokryte murawą, tworzyły na niej istną skorupę ziemną. Wewnątrz, kilka pokoi urządzonych w środkowym budynku, przylegało do składu przeznaczonego na prowizye i amunicyę. Do forteczki wchodziło się najwpierw wązką galeryą podziemną, potem dziedzińcem wysadzonym nielicznemi drzewami, a nakoniec wązkim przesmykiem tarasowatym. Wtedy dopiero ukazywały się jedyne drzwi, dające przystęp do wnętrza.
Takie to było nikomu nieznane, zwykłe schronienie Texara. Ukryty przed ludźmi, żył on tam z samym tylko Squambo, bardzo przywiązanym do swego pana, ale nielepszym od niego i z kilku niewolnikami tejże samej wartości.
Jak widzimy, wielka była różnica pomiędzy wysepką z Czarnej Przystani, a bogatemi zakładami na obu brzegach rzeki.
Byt Texara i jego towarzyszy nie należał do luksusowych, chociaż bylito ludzie nie wybredni. Mieli tylko parę zwierząt domowych, sześć akrów ziemi, na której rosły pataty, ignamy, ogórki, kilkanaście drzew owocowych, prawie dzikich, a prócz tego polowanie w okolicznych lasach i rybołówstwo w stawach laguny, na których produkta można było liczyć w każdej