Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/100

Ta strona została przepisana.

wiedziałem się dopiero w więzieniu; powiem tylko, że mogło jej się zdawać, iż widziała mię na jednym ze statków, odpływających z przystani Marino.
— Jednakże — przemówił znowu pułkownik Gardner — gdyby nawet Alicja Stannard mogła się omylić tak dalece, to przecież słyszała krzyk Zermy: Ratunku... to Texar!
— Jeśli miss Stannard nie omyliła się, to się mogła omylić Zerma — odrzekł hiszpan.
Jakto, Zerma wołała: To Texar! a pomimo to nie byłbyś obecny w chwili porwania?
— Tak było rzeczywiście: nie znajdowałem się wcale na statku i nie jeździłem nawet do przystani Marino.
— Udowodnij to.
— Udowodnienie należy do moich oskarżycieli, nie do mnie; ale mogę to uczynić z łatwością.
— Czy znowu alibi? — zapytał pułkownik Gardner.
— Znowu! — odparł zimno Texar.
Publiczność przyjęła tę odpowiedź z ironją i powątpiewaniem, bynajmniej nieprzemawiającem na korzyść oskarżonego.
— Texarze — zapytał pułkownik Gardner — kiedy się powołujesz na nowe alibi, czy możesz je udowodnić?
— Z łatwością — odrzekł hiszpan — dosyć będzie, gdy ci zadam jedno pytanie, pułkowniku.
— Mów.