Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/106

Ta strona została przepisana.

— Tak, panie Gilbercie, zaraz jutro!.. — odpowiedział Mars i poszedł się schronić do swego pokoiku, gdzie mógł swobodnie cierpieć i szaleć z gniewu.
Nazajutrz, obaj z Gilbertem zajęli się przygotowaniami do wycieczki, chcąc jeszcze dokładniej przeszukać najmniejsze przystanie i wysepki powyżej Camdless-Bay i na obydwóch brzegach Saint-Johnu. Podczas ich nieobecności, James Burbank z Edwardem Carrolem mieli przysposobić do dłuższej wywyprawy żywność, broń, środki przewozowe, ludzi, tak, żeby im nic nie stanęło na przeszkodzie. Gdyby wypadło puścić się aż do dzikich okolic Dolnej Florydy, pomiędzy trzęsawiska, poprzez Ewerglady, nie cofnęliby się i przed tem.
Texar nie mógł jeszcze opuścić Florydy: gdyby się bowiem zwrócił ku północy, musiałby umykać przed wojskami federalnemi, które stały na granicy georgijskiej; jeśliby próbował uciec morzem, to, aby się dostać do Lukaj angielskich, powinienby przebyć cieśninę Bahama; tymczasem okręty komandora Dupont zajmowały przesmyki od krańca Mosquito, aż do wnijścia tej cieśniny; szalupy zaś blokowały wybrzeże. Ucieczka zatem była niemożliwą w tej stronie. Texar musiał jeszcze być we Florydzie, zapewne ukryty tam, gdzie Squambo strzegł od dwóch tygodni jego dwóch ofiar.
Rozważywszy to wszystko, James Burbank postawił sobie za zadanie przewędrować całe terytorjum Florydy.