Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/121

Ta strona została przepisana.
VIII.
Odkrycie Czarnej przystani.

Tegoż wieczora, przed samą północą, Gilbert i Mars powrócili do Castle-House. Ileż trudności przyszło im pokonać, zanim się wydobyli z Czarnej Przystani! W chwili, gdy opuszczali blokhauz, noc zaczęła się rozpościerać nad doliną Saint-Johnu. Pod drzewami laguny panowały zupełne ciemności. Gdyby nie rodzaj instynktu, jakim się kierował Mars pomiędzy przesmykami, pośród wysepek, zlewających się z ciemnościami nocy, napewno nie dosięgliby rzeki. Ich czółno musiało się zatrzymać kilkanaście razy przed zaporą, której nie zdołało przebyć, i znów się cofać, ażeby dotrzeć do jakiego przystępnego kanału. Trzeba było zapalić smolne gałęzie i umieścić je na przodzie czółna, żeby jako tako oświetlić drogę. Największe trudności napotkali, gdy Mars starał się odnaleźć ujście, którem wody wpływały do Saint-Johnu. Metys nie mógł trafić do otworu, zrobionego