Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/178

Ta strona została przepisana.

Po chwili, Zerma zdołała to spostrzedz, dwie osoby powracały do wigwamu. Hiszpanowi towarzyszył ktoś drugi, a nie mógł to być Squambo, gdyż jego głos rozlegał się jeszcze w okolicy kanału.
Jednakże dwóch mężczyzn było w pokoju. Zaczęli oni rozmawiaś po cichu, lecz naraz umilkli.
Jęden z nich, z latarkę w ręku, skierował się ku izdebce Zermy, która zaledwie zdążyła rzucić się na posłanie z traw, tak, ażeby zasłonić otwór, zrobiony w bocznej ścianie.
Texar — byłto bowiem on — uchylił drzwi, zajrzał do pokoiku, spostrzegł metyskę, leżącą obok dziewczynki i na pozór pogrążone w głębokim śnie. Następnie cofnął się.
Zerma powróciła na swoje miejsce pode drzwi, które zamknął za sobą.
Wprawdzie nie mogła widzieć, co się dzieje w pokoju, ani poznać towarzysza Texara, ale mogła słyszeć, co mówili.
I oto, co doszło jej uszu.