Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/208

Ta strona została przepisana.

— I ty także powiesz to?... — odrzekła dziewczynka.
— Powiem... tak! ale gdyby mnie nie było. pamiętaj sama...
— Dlaczego nie miałabyś być? — zapytała dziecina, obejmując rączkami metyskę za szyję!
— Będę, najdroższa, będę! Ponieważ wybieramy się w drogę i to w daleką... więc ci ugotuję teraz śniadanie... żebyś nabrała sił...
— A ty?
— Jadłam, kiedyś jeszcze spała, już nie jestem głodna!
Zerma była nadto zgorączkowana, żeby módz jeść; dziecko zaś, posiliwszy się, położyło się znów na posłaniu.
Zerma usiadła wówczas przy szczelinie u ściany, pomiędzy trzcinami, w kącie pokoju i przez długi czas przyglądała się wszystkiemu, co się działo na zewnątrz; było to bowiem dla niej rzeczą wielkiej wagi. Czyniono przygotowania do wyprawy. Jeden z braci — jeden tylko — przewodniczył oddziałowi, który miał poprowadzić do lasu cyprysowego. Drugi, którego nikt nie widział, musiał się ukryć w głębi wigwamu, albo w jakim kącie wyspy.
Tak przynajmniej myślała Zerma, wiedząc, jak starannie przechowują tajemnicę swego życia. Przypuszczała nawet, że ten, który pozostanie na wyspie, będzie czuwał nad dzieckiem i nad nią.