Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/21

Ta strona została przepisana.

na świecie. Życie jej skupiało się w tej myśli: uciec. Ani jedna godzina nie upłynie, w którejby nie była zajęta przygotowaniem sobie środków.
A jednak, byłoż to możliwą rzeczą wydostać się z forteczki, strzeżonej przez Squambo i jego towarzyszów, wymknąć się tym dwom srogim zbirom, którzy krążyli dokoła zamkniętego wnętrza forteczki, uciec z tej wysepki, ginącej w tysiącznych zakrętach laguny? Tak, było to możliwe, ale pod warunkiem, żeby jej potajemnie dopomógł który z niewolników Hiszpana, znający doskonale przesmyki Czarnej Przystani. Czemużby przynęta znacznej nagrody nie skłoniła jednego z tych ludzi, by dopomógł Zermie w tej ucieczce?.. Do tego to miała zmierzać wszystkiemi siłami.
Mała Dy przebudziła się nakoniec. Pierwsze słowo jakie wymówiła, było przyzywaniem matki. Następnie obejrzała się po pokoju. Przypomniały jej się wczorajsze wypadki spojrzała na metyskę i przybiegła do niej.
„Dobra Zermo!.. Dobra Zermo!.. szeptało dziewczątko. Boję się... Boję się!..
— Nie trzeba się bać, moja najdroższa!
— Gdzie mama?..
— Przybędzie tu... niedługo!.. Byłyśmy zmuszone uciec... wiesz dobrze!.. Jesteśmy teraz bezpieczne!.. Tu niema się już czego obawiać!.. Skoro tylko pan Burbank otrzyma pomoc, zaraz się z nim połączymy!..“