Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/68

Ta strona została przepisana.

— Nie. Nikt tego nigdy nie wiedział — odrzekł James Burbank. — Na południu hrabstwa znajdują się takie rozległe lasy, takie niedostępne bagna, w których mógł się ukrywać bezkarnie. Napróżnoby szukać w tej okolicy, gdzie nawet sami federaliści nie będą w stanie śledzić milicyj, które się tam schroniły. Byłby to trud daremny!
— Moja córko! — wykrzyknęła pani Burbankowa, którą mąż z trudnością powstrzymywał.
— Żono! Ja zmuszę tego łotra, żeby powiedział, gdzie ona jest! — wykrzyknął Mars.
— Tak! — odezwał się James Burbank. — Skoro zobaczy, że tu idzie o jego życie i że je może ocalić, mówiąc, to będzie mówił bez wahania! Gdyby uciekł, mielibyśmy czego rozpaczać, ale ponieważ jest w rękach federalistów, wydobędziemy z niego tajemnicę. Nie trać nadziei, biedaczko. Jesteśmy tu wszyscy... powrócimy ci dziecko!
Pani Burbankowa, wyczerpana, padła znowu na łóżko. Miss Alicya, nie chcąc jej pozostawić samej, została przy niej, a pan Stannard, James Burbank, Gilbert i Mars zeszli do halli, ażeby się naradzić z Edwardem Carrolem.
Oto, co postanowili: Przed przystąpieniem do działania miano zostawić federalistom czas do zorganizowania okupacyi. Zresztą, trzeba było, żeby komandor Dupont został zawiadomiony o wypadkach, zaszłych nietylko w Jacksonville, ale i w Camdless-Bay. Może wypadnie Texara stawić przedewszystkiem