Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/98

Ta strona została przepisana.

— W przystani Marino?... I cóżbym tam robił?
— Porwałeś albo kazałeś porwać dziecko, Dianę Burbankównę, córkę Jamesa Burbanka, i Zermę, żonę tu obecnego metysa Marsa, która towarzyszyła tej dziewczynce.
— Aa, to mnie posądzają o to porwanie?... — rzekł Texar, ironicznym tonem.
— Tak!... ciebie! wykrzyknęli jednocześnie James Burbank, Gilbert i Mars, nie mogąc się dłużej hamować.
— Ale dlaczegóż to miałem być ja, nie kto inny? — odpowiedział Texar.
— Bo ty jeden miałeś interes w dopuszczeniu się tej zbrodni — rzekł pułkownik.
— Jaki interes?
— Chciałeś się zemścić na rodzinie Burbanków. Już nieraz James Burbank był zmuszony wnosić skargę na ciebie. Nie ulegałeś nigdy karze, zręcznie powołując się na alibi, ale kilkakrotnie odzywałeś się z zamiarem wywarcia zemsty na swoich oskarżycielach.
— Niechaj i tak będzie! — odparł Texar. — Że pomiędzy mną a Jamesem Burbankiem panuje śmiertelna nienawiść, tego nie przeczę. Że miałem interes w zranieniu mu serca porwaniem dziecka, tego również nie przeczę. Ale żebym ja to zrobił, to znów inna rzecz! Czy jest jaki świadek, który mnie widział?
— Jest — odpowiedział pułkownik Gardner.