W kilku słowach powtórzymy tu, co opowiedziała młoda dziewczyna.
Obiecała Europejczykom, że przyjedzie na rok następny, podczas lata.
Nadszedł miesiąc maj, Kalumah postanowiła wykonać swą obietnicę.
Opuściła więc strony, w których spędziła zimę i w towarzystwie jednego ze swych braci, skierowała się ku wyspie Wiktorji.
W sześć tygodni potem, w połowie czerwca, przybyła do Nowej Bretanji, która znajdowała się w sąsiedztwie z portem Bathurst.
Rozpoznała doskonale góry wulkaniczne i o dwadzieścia mil dalej natrafiła na zatokę morsów, gdzie ona i jej rodzina tak często polowali na te zwierzęta.
Ale cóż jej było za zdziwienie, gdy nie zobaczyła na północy ani przylądka Eskimosów, ani portu Bathurst!
Kalumah zrozumiała, co się stało. Albo wyspa zatonęła w morzu, albo błądzi gdzieś po niezmierzonych przestrzeniach wód.
Kalumah płakała gorzko, nie znalazłszy tych, których przyszła z tak daleka odwiedzić.
Szukała wszędzie zaginionego portu, ale napróżno. Zrozpaczona, postanowiła wrócić na zachód do Ameryki, gdzie była jej rodzina najbliższa.
Niespodziewała się już ujrzeć ukochanej swej pani Pauliny i nikogo z portu Nadzieja. Była pewna, że dawno zginęli w falach morza.
Powróciwszy do domu, zajmowała się wciąż zwykłą swą pracą, aż do chwili, gdy straszliwy huragan nawiedził ich okolicę.
Strona:Juliusz Verne - Wyspa błądząca.djvu/96
Ta strona została uwierzytelniona.