Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/151

Ta strona została przepisana.

Jakób odczytał afisz dwukrotnie, nie mogąc wierzyć własnym oczom.
— Pan Starr! — zawołał do siebie. — Przecież spotkałem go właśnie 4-go grudnia z Henrykiem na drabinach szybu Yarow. Dziesięć dni od tego czasu upłynęło. Czyżby nie wyszedł od tej pory? Czyżby z tego samego powodu mój przyjaciel nie przyszedł na uroczystość w Irvine?
I nie zatrzymując się dla napisania listu do prezesa Instytucji Królewskiej z oznajmieniem, co się stało z Jamesem Starr, dzielny chłopiec wskoczył do pociągu, z zamiarem dostania się do szybu Yarow. Ztamtąd miał zejść do sztolni Dochart i odnaleść Henryka, a zarazem z nim i inżyniera Jamesa Starr.
W trzy godziny potem wysiadał z pociągu na dworcu Callander i szybkim krokiem podążał do szybu Yarow.
— Nie pokazali się więcej — mówił sam do siebie. — Dlaczego? Czyż zaszła jaka przeszkoda? Czy jaka robota zatrzymuje ich tak długo w głębi kopalni?
I Jakób Ryan, przyspieszając kroku, przybył w niespełna godzinę do szybu Yarow.
Na pozór nic nie było zmienione. Takież samo milczenie panowało naokoło szybu. Ani żywej duszy w tej pustyni.