Nieobecność mieszkańców była więc rzeczą nie wytłomaczoną. Czy można było oznaczyć w jakiej porze, i jakim dniu opuścili mieszkanie? Można, bo w tem miejscu, gdzie dni od nocy trudno było odróżnić, Magdalena zazwyczaj zaznaczała ołówkiem każdy dzień w swoim kalendarzu.
Kalendarz ten wisiał na głównej ścianie izby. Ostatni znak krzyża zrobiony był przy dniu 6-go grudnia, czyli nazajutrz po przybyciu Jamesa Starr, co znowu potwierdził Jakób. Jasnem więc było, że od 6-go grudnia, czyli od dziesięciu dni, nie było w mieszkaniu ani Szymona Ford, ani jego żony, ani syna, ani inżyniera. Czyżby nowe badania i poszukiwania w kopalni dokonywane przez inżyniera mogły trwać tak długo? Naturalnie, że nie.
Tak przynajmniej sądził pan W. Elphiston. Zbadawszy pilnie i drobiazgowo całe mieszkanie, nie wiedział doprawdy co myśleć i co począć.
Ciemność była zupełna naokoło. Blask lampek w ręku ajentów blado oświecał te cienie nocy.
Nagle Jakób Ryan wydał okrzyk.
— Tam! tam! patrzcie! — zawołał.
I potem wskazywał żywe dosyć światło, które się poruszało w oddali ciemnej galerji.
Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/158
Ta strona została przepisana.