Henryk więcej od innych czuł się pociągniętym do Nelli dla samego jej dziwactwa.
Zbliżył się do niej. Wziął jej rękę z dłoni matki.
Spojrzał jej w oczy, i ujrzawszy na ustach coś w rodzaju uśmiechu, rzekł:
— Nello... tam.... w kopalni.... czyś była sama?
— Sama, sama! — zawołało dziewczę, prostując się na łóżku.
Twarz jej wyrażała teraz przerażenie. Oczy które złagodniały już pod wpływem spojrzenia Henryka, zdziczały na nowo.
— Sama! sama! — powtórzyła i padła na łóżko, jakby ją siły zupełnie opuściły.
— To biedne dziecko jest za nadto słabe, by nam teraz odpowiadać mogło — rzekła Magdalena, układając napowrót dziewczynkę. — Kilka godzin spokoju, dobre odżywienie, przywrócą jej siły. Chodźmy stąd wszyscy, i zostawmy ją, niech śpi spokojnie.
Za poradą Magdaleny, pozostawiono Nellę samą i przekonano się, że niebawem zasnęła głęboko.
Fakt ten narobił dużo hałasu nietylko w samej kopalni, ale i w hrabstwie Stirling, a nawet mówiono o tem w całem Zjednoczonem Królestwie. Powtarzano sobie różne pogłoski o dziwnej
Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/199
Ta strona została przepisana.