Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/218

Ta strona została przepisana.

— Pojmuję... niezupełnie... ale zdaje mi się, że i na to poruszenie wahadłowe drabiny będę musiał pozostać głuchym!
— Jakóbie — rzekł Henryk poważnie — chociażby te przyrządy miały przestać istnieć, gdyby nawet ten przystanek pod naszemi nogami miał się zapaść — wysłuchać mnie musisz.
— Brawo Henryku! Tak to lubię, gdy do mnie mówisz! A więc, zanim Nellę poślubisz, oddasz ją do jakiego pensjonatu w „Starej Wędzarni?”
— Nie, Jakóbie, potrafię sam poprowadzić edukację mojej przyszłej żony!
— Tem lepiej będzie dla niej.
— Ale pierwej jeszcze — odrzekł Henryk — chciałbym, żeby Nella poznała prawdziwe życie zewnętrzne. Powiedz mi Jakóbie, co byś zrobił, gdybyś kochał dziewczynę niewidomą i gdyby ci kto powiedział: za miesiąc będzie uleczoną! nie przeczekałbyś tego miesiąca?
— Tak, niezawodnie! — odrzekł Jakób.
— A więc Nella jest jeszcze niewidomą i zanim zostanie moją żoną, chcę, żeby wiedziała, że ponad wszystko w świecie wybiera mnie i przyjmuje życie moje. Chcę, żeby jej oczy roztwarły się i poznały światło dzienne.
— Dobrze Henryku, bardzo dobrze! Rozu-