czynku, gdy lampy elektryczne gasły, gdy noc zapanowała zupełna nad osadą roboczą, gdy mieszkańcy Coal-city pozamykali za sobą drzwi swoich domów, dla czegóż wtedy wysuwała się z najciemniejszych kątów nowej Aberfoyle postać tajemnicza, która błądziła w pomroku? Jakiż instynkt wiódł tę istotę przez niektóre galerje tak wąskie, że się mogły wydawać niemożliwe do przejścia? Dlaczegóż ta postać zagadkowa, której oczy widziały w najzupełniejszej ciemności, prześlizgiwała się, czołgając aż do samego brzegu jeziora Malcolm? Dlaczego tak uporczywie krążyła koło domostwa Szymona Ford, a równocześnie tak ostrożnie, że wszelką czujność zmylić mogła? Dlaczego podsłuchiwała pod oknami i starała się pochwycić rozmowy po przez okiennice domu?
A gdy zdołała usłyszeć niektóre wyrazy, zaciskała pięść i groziła temu domowi, a z ust jej wychodziły słowa:
— Ona i on! nigdy!
Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/223
Ta strona została przepisana.