Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/233

Ta strona została przepisana.

Księżyc tymczasem wznosił się coraz wyżej na horyzoncie. Ostatnie pary wodne znikały z jego przybyciem. U zenitu i na zachodzie, gwiazdy błyszczały na tle czarnem, które od blasku księżyca pobladło. Nella podziwiała w milczeniu ten cudowny widok, oczy jej znosiły z łatwością łagodne światło srebrzyste, ale ręka jej, drżąc w dłoni Henryka, dowodziła wzruszenia.
— Wsiadajmy do łódki przyjaciele — rzekł James Starr — musimy stanąć u szczytu Arthur-Seat, przed wschodem słońca.
Łódka była przymocowaną do słupa nadbrzeżnego. Marynarz jej pilnował. Nella wsiadła do niej z towarzyszami swymi. Rozpięto żagiel, który wzdął się pod wiatrem pólnocno-zachodnim.
Jakiegoż nowego wrażenia doznało wtedy dziewczę. Płynęła już dawniej na jeziorach nowej Aberfoyle, ale tutaj po raz pierwszy. Nella czuła się uniesioną, ślizgając się tak lekko po wodzie, jakby balonem po powietrzu Zatoka była gładką jak jezioro. Nella oparła się plecami o brzeg łódki i dawała się unosić spokojnym falom wody. Czasami promień księżyca uderzał o powierzchnię fali, a łódź zdawała się płynąć po srebrnej oponie, wyszywanej złotem. Fale, rozbijając się lekko, po