Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/244

Ta strona została przepisana.

ne krzewów, błękit niebios, roztaczały przed jej wzrokiem barwną grę kolorów.
Na stacji kolei żelaznej wsiedli do pociągu, który ich dowiózł do Glasgowa. Tam, z ostatniego mostu rzuconego nad Klydą przyglądali się ciekawemu widokowi marynarki na rzece. Następnie przenocowali w hotelu królewskim.
Nazajutrz ze stacji „kolei Edymburg-Glasgow” pociąg pospieszny miał ich zawieść przez Dumbarton i Balloch do części południowej jeziora Lomond.
— Tam jest kraj Rob Roy’a i Fergus Mac Gregor’a — zawołał James Starr — ziemia tak poetycznie opiewana przez Walter-Scotta. Nie znasz tych okolic, Jakóbie?
— Znam tylko z pieśni, panie Starr — odpowiedział Jakób — a skoro kraj może natchnąć tak poetę, musi być cudownym!
— Jest nim rzeczywiście — zawołał inżynier — a nasza droga Nella zachowa o nim jak najlepsze wspomnienie.
— Z takim przewodnikiem jak pan, panie Starr — rzekł Henryk — będzie to korzyść podwójna, gdyż nam opowiesz historję kraju, podczas gdy nań patrzeć będziemy.
Niezawodnie — odrzekł inżynier — o ile mi tylko pamięć służyć będzie, ale pod jednym wa-