zmylić czujności dziadka. Skazano was na śmierć. Jakób Ryan nadszedł z towarzyszami!... Bóg pozwolił, że ich spotkałam dnia tego! Pociągnęłam ich w waszą stronę. Gdym powracała z tej wyprawy dziadek mnie zobaczył. Myślałem, że mnie zabije. Od tej chwili życie moje stało się męczarnią. Obłęd dziadka wzmógł się jeszcze! Nazywał się królem ciemności i ognia! Gdy słyszał wasze oskardy, uderzające o skały, wpadał w wściekłość i bił mnie z całych sił. Chciałam uciekać. Ale było to niemożliwem, prawie wciąż mnie pilnował. Nareszcie, trzy miesiące temu, w chwili obłędu, wrzucił mnie do tej pieczary, gdzieście mnie znaleźli, i zniknął, wołając napróżno za sobą harfanga, który wiernie przy mnie pozostał. Odkąd tam byłam i jak długo? Nie wiem. Przypominam sobie tylko, żem się czuła bliską śmierci, gdyś ty nadszedł mój drogi Henryku i gdyś mnie wyratował. Widzicie zatem, że prawnuczka starego Silfaxa nie może zostać żoną Henryka, ponieważ tu chodzi o jego życie, o życie was wszystkich.
— Nello! — zawołał Henryk.
— Nie, nie — powtórzyło dziewczę. — Ofiara moja spełniona. Jeden jest tylko sposób, żeby was uchronić od zguby, mianowicie, powrót mój do dziada. On grozi całej nowej Aberfoyle!... To człowiek nieubłagany, niezdolny przebaczyć
Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/282
Ta strona została przepisana.